Norwegia: kraina nie dla każdego
2018-06-04
Ten piękny, położony w północnej Europie kraj, przyciąga co roku rzesze turystów pragnących ujrzeć jego surowe piękno. Rzeczywiście większość europejskich krajów nie dorównuje Norwegii pod kątem dzikich, niezurbanizowanych przestrzeni, totalnego braku billboardów przy drogach, czy prawa do biwakowania w prawie każdym miejscu, w tym także robienia ognisk w parkach narodowych! Do tego należy wspomnieć, że tereny górskie zajmują znaczną część kraju, a pod majestatyczne i potężne ściany podjedziemy komfortowo samochodem.
Co zakłóca ten idylliczny obraz? Ano jest kilka łyżek dziegciu.
- Deszcz – dotyczy głównie południowo-zachodniej Norwegii, szczególnie obszaru między Stavanger, a Bergen. Rzeczywiście długotrwałe ulewy potrafią pokrzyżować wspinaczkowe plany, ale wszystko zależy od naszego nastawienia i innych, pozawspinaczkowych zamiarów, jakie mamy związane z pobytem w Norwegii. Granit ma też jedną wspaniałą właściwość – przesycha dużo szybciej niż wapień. Jeżeli padało do południa, spokojnie możemy po 16 iść się wspinać na płytowych drogach. Jeżeli trochę wieje, czas ten znacznie się skraca.
- Temperatura – w środku lata jest zazwyczaj ciepło, jednak zdarzają się kilkudniowe, solidne ochłodzenia.
- Ceny – potrafią być naprawdę wysokie. W przeliczeniu 1 kg mięsa potrafi kosztować 100 zł, 1,5 l mleka ok 10 zł, 1 kg pomidorów – 20 zł. O alkoholu nie wspominam – najtańsze piwo, taki nasz Żubr ok 13 zł za puszkę. ;)
Jeżeli to Was jednak nie zraża, jesteście na dobrej drodze, aby poznać wspinanie w malowniczej Norwegii! Niniejszym chciałbym zacząć cykl artykułów o wyjazdach i wspinaniu w południowej części tego kraju, która jest mi najlepiej znana. Zacznę od poruszenia tematów wspinania sportowego w rejonie Rogaland i dojazdu do największych miast południowo-zachodniego wybrzeża, czyli Kristiansand, Stavanger i Bergen.W pozostałych częściach artykułów postaram się opisać wspinanie górskie, radzenie sobie z wydatkami i aspekt ekonomiczny przygotowania do wyjazdu, Norwegię zimą, czyli wspinanie w lodzie i skitury, ciekawe patenty, wspinaczkowe (i nie tylko) miejscówki godne polecenia oraz jak radzić sobie z norweską pogodą. Zapraszam!
Wspinanie sportowe w Rogalandzie
Gdzie w ogóle jest Rogaland?
Rogaland to okręg administracyjny i kraina geograficzna w południowej Norwegii. Jego centrum stanowi miasto Stavanger, które zasłynęło jako europejska stolica ropy naftowej. Obecnie jednak w wyniku zawirowań na rynku i zniesieniu embarga na tanią, teherańską ropę większość wierceń została wstrzymana, a produkcja z istniejących platform wydobywczych – ograniczona. Spowodowało to masowe zwolnienia w firmach z branży Oil&Gas w tamtym rejonie, tysiące ludzi straciło pracę kilka lat temu. Z pewnością kiedyś nadejdą ponownie lepsze czasy.
Mapa Norwegii, źródło: wikipedia
Mogłoby się wydawać, że Rogaland to samo południe kraju wikingów, bliskie Europie. Jednak niech pozory Was nie mylą. Krajobrazy są tam zupełnie inne, praktycznie na każdym kroku spotykamy dzieła natury niespotykane nigdzie indziej w Europie. Jednym z nich jest Lysefjord, położony ok 30 km od centrum Stavanger. Zasłynął z cudów takich jak Preikestolen, czy Kjeragbolten. Są to jednak atrakcje typowo turystyczne, nie będę ich polecał na łamach tego artykułu. Jako wspinacz szukam spokoju i ciszy w majestatycznym otoczeniu, a rzesze zagranicznych turystów w rozreklamowanych miejscach zakłócają ten obraz.
Widok na ściany Kjerag z Lysebotn, fot. archiwum własne
Wspinanie
Zanim przejdę do pragmatycznych konkretów – wspinanie w tej części Norwegii, jak i w większości innych, dostarcza niesamowitych wrażeń estetycznych. To jest to, czego mogli zasmakować pierwsi wspinacze podkrakowskich skałek, kiedy były one po prostu nieużytkiem pośród malowniczych pól, których nie można było zaorać i którymi nikt się nie interesował. Oczywiście nie stwierdzam tego w kontekście pionierskości, pierwszych przejść, czy ważnych dokonań. Chodzi mi tutaj o potęgę natury skonfrontowaną z jednostką. O osobiste doznania, których szukam podczas wspinania po odrzuceniu aspektu sportowego danego przejścia. W polskich, zatłoczonych skałach jakoś ciężko mi się odnaleźć, brakuje mi tego „czegoś”, co jest obecne w norweskich połaciach granitu niemal w każdym zakątku.
W niemal całej Norwegii (gdzieś słyszałem, że istnieje w tym kraju wapienny rejon) przyjdzie nam wspinać się w świetnej jakości granicie. Tarcie jest niesamowite, czasami nawet za bardzo (zjada buty!), a kiedy tylko nie pada, temperatura najczęściej sprzyja wspinaniu po wyśmienitych krawądkach, rysach i oblakach.
Jacek Kaczanowski i Tomek Ługowski w sektorze Oltedal, fot. archiwum własne
Informacje praktyczne
Jeżeli wreszcie dotrzemy pod norweską skałkę, zazwyczaj czeka nas wspinanie w wyśmienitej jakości granicie, z przyjemnym obiciem. Zanim to jednak nastąpi powinniśmy zaopatrzyć się w topo „Klippeklatring i Rogaland”. Dostępne jest ono w sklepach wspinaczkowych w Stavanger w cenie 350 NOK. Cenę tą musimy przeboleć, gdyż dotarcie pod niektóre rejony bez niego nie jest możliwe. Sam przewodnik jest zrobiony dziadowsko i nieintuicyjnie, korzystanie z niego jest siermiężne, aczkolwiek zawiera większość potrzebnych informacji (oczywiście w języku norweskim). Jeżeli nauczymy się podstawowego słownictwa (język ten ma wiele wspólnego z angielskim i niemieckim), nie będziemy mieć problemu z korzystaniem z informacji o drogach, czy dojściu pod skały.
Wspinanie w sektorze Sirekrok, fot. W. Flak
Część topo, które w chwili drukowania przewodnika (2011 r) jeszcze nie istniało, możemy znaleźć na stronie BRV, lokalnego klubu wspinaczkowego. Jest tego całkiem sporo (wspinanie w Rogalandzie rozwija się bardzo dynamicznie), że wystarczy na pojedynczy wyjazd wspinaczkowy bez konieczności zakupu topo. Możemy mieć jednak problem z dotarciem do niektórych rejonów bez znajomości ich położenia. Na ww. stronie znajdziemy również mapę obrazującą mnogość okolicznych miejscówek wspinaczkowych, boulderowych i górskich. W części rejonów znajdziemy topo w skrzynce po dotarciu w skały. Niektóre rejony dostępne są po bardzo krótkim marszu z parkingu, co do innych wymagane są umiejętności orientacji w terenie i czytania słabej mapy zamieszczonej w topo. W tym miejscu warto napomknąć o bardzo dobrej mapie topograficznej całej Norwegii, która może nas wspomóc w wielu sytuacjach – UT.NO. Wszystkie rejony łączy w zasadzie jedno – pastwiska i bagna. Będziemy musieli poruszać się wśród owiec, krów i ich odchodów. Doskonałym butem podejściowym jest więc kalosz (sic!). Alternatywą jest sandał, jeżeli razem z butem chcemy umyć potem stopę. :) Czasami zwierzaki pałętają się wręcz pod samą ścianą. Pamiętajmy aby zamykać za sobą bramki odgradzające pastwiska oraz, aby uważać na płoty elektryczne.
Tomek Rodzyn Rodzynkiewicz w norweskich podejściówkach, fot. archiwum własne.
Podchodząc pod ścianę najczęściej będziemy sami. Częste deszcze zmywają ślady magnezji, więc jest to kraina prawdziwego onsajta. Jeżeli nie czujemy się pewnie, warto zabrać kilka maillonów (ja używam tanich, budowlanych) na wypadek wycofu – dominuje obicie na spitach. Co do stanów, najczęściej jest to łańcuch, 2 spity ze stalowymi koluchami lub baranie rogi.Norweska (skandynawska) skala trudności prezentuje się następująco:
Podchodząc pod ścianę najczęściej będziemy sami. Częste deszcze zmywają ślady magnezji, więc jest to kraina prawdziwego onsajta. Jeżeli nie czujemy się pewnie, warto zabrać kilka maillonów (ja używam tanich, budowlanych) na wypadek wycofu – dominuje obicie na spitach. Co do stanów, najczęściej jest to łańcuch, 2 spity ze stalowymi koluchami lub baranie rogi.Norweska (skandynawska) skala trudności prezentuje się następująco:
Od siebie mogę dodać, że cyfra nie jest tania i trzeba na początek porobić trochę prostszych dróg, żeby nie dać się zaskoczyć, że norweskie 6+ to nie to samo co polskie VI. ;)
Transport
Wybierając się do Norwegii na wspinanie najlepiej jest mieć auto na miejscu. Aby przemieścić się nim do Kraju Północy, co realizujemy ok 24-godzinną trasą przez Niemcy i Danię. W trasę włączony jest prom z Hirtshals do jednego z najbardziej interesujących nas portów – Kristiansand, Stavanger lub Bergen. Z Krakowa do Hirtshals podróż zajmuje ok 14 godzin, ale najlepiej jest założyć sobie 3-4 godziny marginesu. W Danii często zdarzają się korki. Miałem sytuację, w której pomimo założonego marginesu nie zdążylibyśmy, gdyby nie opóźnienie promu. W Hirtshals przy dobrej pogodzie możemy spędzić czas na plaży i zwiedzić ciekawe bunkry z okresu II WŚ.
Bunkry w Hirtshalts, fot. W. Flak
Bilety najlepiej kupić wcześniej przez internet. Konieczna jest znajomość nr rejestracyjnego auta oraz wieku pasażerów. Warto zainteresować się wcześniej kalendarzem cen. Najlepiej, kiedy jesteśmy elastyczni, co do terminu. Można wtedy znaleźć okazję za 80-150 zł/osoba przy 2 osobach w aucie. Najpopularniejszym przewoźnikiem jest Fjordline. Jadąc do Rogalandu lub Hordalandu należy rozważyć, który port będzie naszym docelowym. Przy wysokich cenach promów warto płynąć najkrótszą trasą do Kristiansand, a następnie drogą E39, po 250 km jazdy dotrzemy do Stavanger. Kiedy ceny promów są korzystne dobrym rozwiązaniem może być dopłynięcie od razu do Stavanger lub Bergen. Można odpocząć na promie i jeżeli dopisze pogoda, widoki naprawdę zapierają dech w piersiach, szczególnie przed Bergen.
Wpłynięcie do Bergen, fot. archiwum własne
Ceny paliwa w Norwegii wahają się od 10 do 15 NOK, trzeba więc wszystko dokładnie przekalkulować przed wyjazdem. Dobrym patentem jest zatankowanie do pełna na stacji benzynowej w Hirtshals, gdzie paliwo jest najtańsze, biorąc pod uwagę całą Danię i Norwegię.W Norwegii często zdarza się przejeżdżać przez bramki z kamerami, których zadaniem jest naliczanie opłat za wjazd do miasta lub skorzystanie z danej drogi. Nie słyszałem, aby rachunki za te bramki trafiały do Polaków.Podczas podróżowania po Norwegii lepiej się nie spieszyć, tylko podziwiać widoki. :) Nawet drobne przekroczenie prędkości może nas słono kosztować. Warto uwzględnić ten fakt planując podróż powrotną na prom na konkretną godzinę. Lepiej przeczekać w porcie. Na przestrogę dodam, że kolega przekroczył w Norwegii prędkość o 24 km/h w terenie zabudowanym. Kosztowało go to 9000 NOK i o mało nie stracił prawa jazdy. Norwescy policjanci nie mają obowiązku być w kamizelkach odblaskowych, a wręcz przeciwnie – używają kamuflażu kryjąc się z radarem w rowach. Kiedy zatrzymuje cię policja jest już za późno na zwalnianie.
Co spakować
Przede wszystkim jedzenie. :) Na aspekcie ekonomicznym wyjazdu skupię się jednak przy następnym artykule dotyczącym wyjazdu do Norwegii. Nie będę się także rozpisywał nad typowymi rzeczami, które bierze się zazwyczaj na biwak. Należy mieć jednak na względzie, że jedziemy do deszczowego kraju i możemy zmoknąć (koniecznie książki na deszczowe dni). W tej części Norwegii bardzo rzadko spotykamy komary, ale prawdziwym utrapieniem potrafią być meszki. Pamiętajcie o preparacie na te paskudztwo (polecam Mugga).
W sprzęcie na wspinanie sportowe nie pojawia się nic nadzwyczajnego, oprócz wspomnianych wcześniej maillonów, ale i one nie są konieczne. Po więcej zapraszam do dalszych części artykułów z cyklu „Norwegia – kraina nie dla każdego”.
Przydatne strony:
Na deser piękny film z drona pokazujący rejon Stavanger https://www.youtube.com/watch?v=5TGA-OrBF8o
Wadim Jabłoński
Pokaż więcej wpisów z
Czerwiec 2018
Podziel się swoim komentarzem z innymi